Hyde park - Nietypowe wpadki i wypadki na drogach i Wasza intepretacja
Anonymous - 28-10-2007, 18:28
tomcio napisał/a: | 2. Tym samym maluchem skręcałem w lewo do domu (z tyłu gość zaczął mnie wyprzedzać i najechał na mnie z boku). Sprawe przegrałem w sądzie |
no to bylo pewne ze bys przegral! szkoda tylko Twoich nerwow i czasu.
pkt 1 i 3 - czemu w "1" nie dostales mandatu a w "3" tak?
Masz cos pecha z tym omijaniem innych samochodow i wpadasz w poslizgi - moge Cie nauczyc jazdy na recznym
Agunia - 28-10-2007, 19:24
sliczna24 napisał/a: | naprawde niesamowita historia:) |
taa że jestem taka pała że kolesia który chciał mi pomóc osądziłam za jakiegoś naciągacza ze tez chce kase ode mnie
tomcio, wiem wiem
robertpuma1910 - 28-10-2007, 19:42
tomcio napisał/a: | biegły wyliczył nawet ile metrów przed skrętem włączyłem kierunkowskaz |
Wiesz na jakiej podstawie, w jaki sposób to wyliczył?
Swoją drogą tomcio, ze swoim bagażem doświadczeń powinieneś w auto rodeo występować
Agunia napisał/a: | facet jadący przede mną specjalnie mi przyhamował gwałtownie, bo jeszcze miał dużo miejsca do dojechania do auta przed sobą, i że mam dzwonić po policje |
Ilość miejsca do poprzedzającego auta nie spowodowałaby, żę orzeczonoby winę tamtego klienta. Ty musisz zachować bezpieczną odległość żeby zawsze zdażyć wyhamować
tomcio - 28-10-2007, 19:47
Hadzi napisał/a: | pkt 1 i 3 - czemu w "1" nie dostales mandatu a w "3" tak?
Masz cos pecha z tym omijaniem innych samochodow i wpadasz w poslizgi - moge Cie nauczyc jazdy na recznym |
W pierwszym przypadku orzekli wine tego co wyjechał z podporządkowanej i ze on był przyczyną całej kraksy (powiedzieli że on mnie "wybił" z toru jazdy), a w trzecim przypadku dostałem za niedostosowanie prędkosci do warunków jazdy.
robertpuma napisał/a: | Wiesz na jakiej podstawie, w jaki sposób to wyliczył? |
Nie mam zielonego pojęcia
robertpuma napisał/a: | Swoją drogą tomcio, ze swoim bagażem doświadczeń powinieneś w auto rodeo występować |
Czekam na zaproszenie
Opoya - 28-10-2007, 23:23
Hadzi, lepiej daj sobie spokój z nauką jazdy, Twoi uczniowie (a właściwie ich Pumy) źle kończą. Kiepski z Ciebie nauczyciel
Anonymous - 04-06-2010, 23:18
Te forum cały czas mnie zaskakuje. Ciągle znajduję jakieś nowe tematy. Oto co mnie spotkało jakieś 2 tygodnie temu.
Generalnie kolesie próbowali mnie zepchnąć z drogi i to dwukrotnie. Ale po kolei.
Wracam sobie z żoną z Brodnicy. Oboje jesteśmy zmęczeni i niewyspani, więc jadę spokojnie i w miarę grzecznie 120km/h poza terenem zabudowanym. Wleczemy się przez jakieś wiochy większe i mniejsze, jakich jest kilka na odcinku Grudziądz - Brodnica. Droga jest wąska i kręta, po jednym pasie ruchu dla kierunku. Z tym że słowo pas jest umowne, miejscami jest po prostu na szerokość dwóch samochodów.
W pewnym momencie widzę że gdzieś z byłych PGR'ów (tak sobie nazwałem baraki), wyłania się duży samochód dostawczy ( trochę większy od Lublina) z metalową budą na pace. Widziałem że włączając się do ruchu, chciał się jeszcze wepchnąć przede mną, ponieważ miałem pierwszeństwo, to delikatnie przyśpieszyłem żeby kolesia odwieść od swojego głupiego pomysłu. No i OK. Jadę sobie dalej i widzę że koleś zbliża się do mnie w zastraszającym tempie. Przy 130km/h gnojek siedział mi na dup* na grubość lakieru. Przed mną jechały dwa samochody, stwierdziłem że bez sensu będzie ganiać się z nim i próbować go zgubić, bo go to tylko zachęci do jeszcze szaleńczej jazdy, więc zwolniłem do 100km/h.
To kolesia już całkiem wyprowadziło z równowagi. Zaczął próbować mnie wyprzedzać, a raczej straszył bo jakoś nie do końca cisnął. Pojawiał mi się raz w prawym, raz w lewym lusterku i tak sobie jechaliśmy jakieś 10km.
W końcu znalazł sposobność, aby mnie wyprzedzić. Bardziej niebezpiecznego miejsca to już nie mógł sobie wybrać. Ostry zakręt w prawo. Nie widać czy coś jedzie z przeciwka, wszyscy zwalniamy ( ja i te dwa pojazdy przede mną ), a ten debil rura. Postanowił że wyprzedzi wszystkich na raz, na tym właśnie łuku drogi. I tu się właśnie zrobiło gorąco. Mnie już wyprzedził i zaczął wyprzedzać tego przede mną, gdy nagle z naprzeciwka pojawił się samochód i zaczął mu mrugać długimi, żeby zjechał z drogi. No więc on na hama (pewnie już widział śmierć w oczach) w pycha się przed tego kolesia co jechał przede mną. A koleś miał to w dup* i go nie wpuścił, tylko jeszcze przyśpieszył. No więc ten debil ostro po hamach i skręca dosłownie mi pod maskę, unikając w ostatniej sekundzie czołówki. To z kolei zmusiło mnie do gwałtownego i ostrego hamowania (GreenStufy zdały egzamin). No teraz to już nas w kur... Poleciałem za nim a moja żona ambitnie mu pokazywała nie wiedząc nawet czy on to widzi. Widząc, że kolo jest nieobliczalny, profilaktycznie nie siedziałem mu na ogonie. Dojechałem za nim do Grudziądza, tam udało mi się go przyblokować w momencie jak chciał wyprzedzać kolejny samochód. No i co, zrównaliśmy się i gestami przyjaźni między kierowcami, wyrażaliśmy naszą radość ze spotkania się na drodze. W pewnym momencie widzę że on skręca kierownicę i widzę jak swoim błotnikiem celuje mi w drzwi. Więc ja znowu ostro hamulec do podłogi, no i gostek poleciał ukosem do przodu na mój pas, aż nim zarzuciło. Skontrował i udało mu się wyprostować auto. Korzystając z jego kłopotów, dałem gaz do dechy i śmigam koło niego z siarczystym klaksonem. Patrzę, a on nie odpuszcza tylko rura za mną. Ponieważ działo się to w centrum miasta i to na głównej ulicy, a ja jechałem z żoną, stwierdziłem że nie będę ryzykował ucieczki. Więc po heblach, zatrzymuję się centralnie na środku na swoim pasie i czekam na niego (w samochodzie wożę odpowiedniego pomocnika). Gostek podjeżdża, ale patrzę ich jest trzech w kabinie (jakoś wcześniej nie zauważyłem tego). Piana i kur... na pyskach, szybka kalkulacja. Nie będę kozaczył, jestem z żoną, i nikt nie wie jak się rozwinie sytuacja. Poczekałem więc aż się zatrzymali i wtedy ja w rurę. Teraz to już było nie ma zmiłuj, musiałem ich zgubić. Udało się, przelatując na czerwonym i przecinając przeciwny pas, przed kawalkadą samochodów ruszających spod świateł.
Debili nie brakuje na naszych drogach, może nie jestem całkiem bez winy, ale jak mnie koleś zmusza do gwałtownego hamowania przez własną głupotę, to mi też nerwy puszczają.
Gaydek - 05-06-2010, 00:02
Głupich nie trzeba siać, sami się rodzą.
Anonymous - 05-06-2010, 09:18
Zahariash, tak się zastanawiam jak ja bym to ogarnął. Myślę, że mogłeś zadzwonić na policję i powiedzieć, że jakiś koleś za Tobą jeździ po wszystkich pasach i podejrzewasz, że jest pijany. Zaraz by mu zrobili kontrole a i przy okazji może by coś wyszło.
Anonymous - 05-06-2010, 14:54
Franek no dokładnie tak chciałem zrobić, ale moja kochana żabcia poprosiła mnie abym dał sobie spokój i wracali do domu.
CikCiak - 05-06-2010, 16:37
Niezły hardcore....
Prawdziwe buraki jechały tym wozem
Opoya - 05-06-2010, 22:16
Niezła przygoda... nie zazdroszczę. Ale ja bym nie odpuściła i zadzwoniła na policję. Poza tym nie byłeś sam, więc mogła zadzwonić żona.
Kumpel kiedyś opowiadał podobną historę, tylko z jakimś BMW w roli tego drugiego. Odpuścił (jeszcze przed próbą sił fizycznych jadących w obu autach) i został z tyłu. Skończyło się tym, że BWM rozwaliło siebie i inne auto. Ponoć bez strat w ludziach.
CikCiak - 08-06-2010, 15:55
Nie wiem, co się dzieje z kierowcami, ale notorycznie (od dwóch dni z rzędu), w godzinach rannych po 6 rano, na trasie Olewin - Sulejówek. Jest tam taki ostry zakręt pod kątem 90 stopni. Wczoraj rozbita Celica srebrna, gostek bez szwanku na szczęście, dziś stłuczka czołowa dwóch aut - w jednym pasażer nie przypięty do pasów - widoczny znak po głowie na szybie przedniej. Ciekawe co będzie w czwartek. Jutro nie sprawdzę ,bo dziś mam dyżur ...
Boogie - 08-06-2010, 16:14
W czwartek postawią znak - czarny punkt.
Anonymous - 17-12-2011, 17:32
Normalnie F*** Dzisiaj musiałem odpalić kota, bo stał biedak kilka dni nieodpalany, a w zbiorniku zaawansowana rezerwa Przy takiej wilgoci i stanie paliwa, to zaraz bym miał wodę, a nie paliwo w zbiorniku.
Trochę z duszą na ramieniu, ale mówię na stację dojadę. Pomalutku, delikatnie, co by nie nadwyrężać sprzęgła (nowe koło wtorku, środy). Jadę zgodnie z przepisami, delikatnie ruszając i głównie hamując silnikiem (normalnie eco driving ). Więc, wlokę się za jakimś dziadkiem na skuterze . Myślę sobie: dasz radę, nie daj się ponieść emocjom. Nie wyprzedzaj, nie lawiruj między pasami. Jesteś cierpliwym i opanowanym użytkownikiem drogi. Nigdzie ci się nie śpieszy i pamiętaj o swoim "umierającym" sprzęgle. - Jasne
Zbliżamy się do dużego skrzyżowania, jadę jakieś 5m, za "skuternogą " zapala się pomarańczowe, skuter przelatuje, no ta ja też (prędkość w granicach 40km/h), mijamy jedną krzyżówkę, ale to skrzyżowanie ma to do siebie, że za chwilę w linii prostej, są kolejne światła, przed kolejnym rozwidleniem. Odcinek między pierwszym, a drugim sygnalizatorem, to jakieś 50m. Przelatując na pomarańczowym, na drugim sygnalizatorze jest jeszcze zielone, więc jedziemy dalej ze stałą prędkością. Nagle zapala się pomarańczowe. I tak sobie pomyślałem: co zrobi dziadek: czy będzie chciał też przelecieć, czy może się zatrzyma . Dziadek postanowił przelecieć, więc ja również jadę za nim. Delikatnie przyśpieszam.... a tu dziadek nagle zmienił decyzję i po hamulcach. Zablokował tylne koło i nie puszcza, skuter zaczyna stawiać mu bokiem i zaczyna się przewracać. Podpierając się nogami, udaje mu się nie upaść. Dziadyga zatrzymuje się metr za światłami.... a ja pół metra za nim. Może jestem tym złym, ale gdybym jechał służbowym, to bym go specjalnie jeszcze "pyknął", że by wyleciał z tego pierdzącego gó*** na którym nie umie jeździć.
Wiem mój błąd, powinienem zatrzymać się na pomarańczowym, ale chyba się raptownie nie hamuje, zwłaszcza jak już się podjęło decyzję o "przeleceniu"
Ale to jeszcze nie koniec historii, najlepsze przed nami
No więc ruszamy, pomyślałem sobie, że go wyprzedzę, bo dziadek jest nieobliczalny. Na lewym pasie przepuszczam Lanosa, wyprzedzam dziadka i zbliżam się do Lanosa. Postanowiłem, że wyprzedzę wszystkich i będę miał ich z głowy. Potem już spokojnie prawym pasem będę sobie jechał do celu.
Nagle Lanos traci panowanie i zaczyna nim rzucać na prawo i lewo. Na szczęście mniej więcej w obrębie "naszego" pasa. Lanos wpada na krawężnik i drastycznie wytraca prędkość, jednak jedzie dalej (lekkim wężykiem) więc odbijam na prawy, ale też nie do końca, bo tam ciągle ten dziadyga jedzie prawie środkiem pasa. Przyhamowuję i jadę środkiem ulicy. Przez moment czuję się jak w jakieś grze. Z prawej niepewny dziadek na skuterze, a z lewej wężykowaty Lanos. Na szczęście ruszając ze świateł nasze pojazdy były pierwsze, więc przed nami nikogo nie było, a ci wszyscy co jechali za nami, widząc że coś nie dzieje zwolnili i nikt nikogo nie wyprzedzał. Zrównałem się z Lanosem, za kółkiem kobieta, wyprzedzam obu jadąc środkiem, zjeżdżam na prawy pas i obserwuję Lanosa z postanowieniem, że jak się zatrzyma to podejdę do niej i się dowiem co było przyczyną takiego zachowania na drodze (pijana , kapeć , makijaż ), jednak nie dane mi było, bo Lanos skręcił w lewo, a ja już minąłem kolejną krzyżówkę.
Wnioski
Jeden. Jadąc zgodnie z przepisami i "bezpieczną" prędkością, brałem udział w dwóch groźnych sytuacjach, które nastąpiły jedna po drugiej w przeciągu jednej minuty. Jeżdżąc "po swojemu" czuję się jednak bezpieczniej. Nie miałem takich "atrakcji" wcześniej.
Oczywiście uproszczam trochę. Jadąc po swojemu, prawdopodobnie nie wyhamowałbym przed skuterem, no i nie wiadomo, czy by mi się udało bezpiecznie wyprzedzić Lanosa.
Jednak nie ulega wątpliwości, że pewniej się czuję jeżdżąc "po swojemu", niż na zasadzie "bezpiecznego" telepania się do celu.
CikCiak - 17-12-2011, 21:49
Polecam do obejrzenia, jak sobie z przypadkami Zahariasza radzą za wschodnią granicą
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=fbONWEL_pgY[/youtube]
|
|
|